Kraków – relacja z wyjazdu

DSC_9164

10 miesięcy – tyle czekali kibice Legii na pierwszy po otrzymanym zakazie za jagielonię.rar wyjazd ligowy. Można było się spodziewać, że tak wyposzczeni kibice wykorzystają pełną pulę przyznanych im przez Wisłę Kraków dwóch tysięcy biletów. Niestety, tak się nie stało, a kto odpuścił wyjazd do Krakowa, może teraz pluć sobie w brodę. Było rewelacyjnie.

Sprzedaż wejściówek prowadzona była przez SKLW od 13 września. Bilet można było zakupić tylko i wyłącznie z przejazdem na mecz pociągiem specjalnym. Kwota 130 zł nie była jakoś przesadnie wysoka, więc może to dzień rozgrywania meczu wpłynął na niezdecydowanie się kibiców Legii? Wiadomo, urlopy na drzewach nie rosną, a rozgrywanie meczu w niedzielę, dla większości wiązało się z ogarnięciem wolnego „na żądanie”. Ostatecznie w Krakowie było nas 1800.

DSC_9157

Do Krakowa ruszyliśmy na raty, z dworca Warszawa Wschodnia. Pierwszy specjał wyruszył kilka minut po godzinie 7 rano, drugi przed godziną 10. Jak można było się spodziewać, gdy podjechał każdy z pociągów, miejsca były już zajęte, dlatego kto się nie ogarnął, miał zagwarantowane miejsce stojące pomiędzy przedziałami. Na szczęście podróż nie była długa, bo trwała jedyne pięć godzin. To co zauważyłem i co mnie mocno zdziwiło, to że kibice Legii byli bardzo spokojni i grzeczni. Mało kto pił alkohol, prawie w ogóle nikt nie śpiewał. Wszystko chyba przez wczesne godziny odjazdów, nie wszyscy się jeszcze obudzili po sobotnim melanżu.

DSC_9158

W miarę upływu czasu i wypitych browarów, wszystko wracało do normy. Dużo się nie działo. Małe spięcie Mokotowa z Radzyminem przy kiblu, czy też postój na siku w Kielce Piaski, to jedyne wydarzenia jakie odnotowałem jadąc z kibicami pierwszym pociągiem. Do Krakowa zawitaliśmy około godziny 13. Do meczu było więc sporo czasu, bo aż 6 godzin! Co tu robić tyle czasu? Przecież nie wypuszczą nas żebyśmy pospacerowali sobie po Starówce? Na dworcu czekały na nas podstawione autobusy, a na stadionie katering – taką informacją  powitał nas szanowny pan policjant, a wszystko to okazało się prawdą.

DSC_9159

Po dotarciu na stadion i kilkunastominutowym czekaniu pod bramkami, jako pierwsza weszła oprawa, a za nią reszta kibiców. Większość z nas była bardzo głodna i spragniona po podróży, na co organizatorzy wspomnianego kateringu nie byli chyba gotowi, gdyż otworzyli tylko jedno okienko, pod którym utworzyła się mega kolejka. Ponad 30 minut czekania, więc można było się wkurzyć. Komu się oberwało? Oczywiście pani sprzedającej, która również pod wpływem emocji rzuciła w kibiców zgrzewką pepsi. Parę godzin później otwarte zostały kolejne okienka, kiedy już większość się zaspokoiła. Kto poczekał cierpliwie, został nagrodzony szybką obsługą – w ofercie krakowskiego klubu była standardowo wszędzie spotykana kiełba w bułce lub hamburger.

DSC_9162

„Przyszliście hamy, dlatego, że my tu gramy”

W oczekiwaniu na mecz, pośród murów tego jakże brzydkiego stadionu, kibice Legii reagowali niemal na każdą kobietę jaka pojawiła się za oddzielającą nas pleksją. Gwizdy oraz niecenzuralne okrzyki w kierunku pięknych pań umilały nam czas do momentu pojawienia się piłkarzy na boisku. Wtedy to też zaczęły się pierwsze wymiany uprzejmości pomiędzy kibicami obydwu drużyn. W pewnym momencie, można powiedzieć, że prowadziliśmy z nimi dialog. – Wisła! – Kurwa! – Twoja stara! – Bednarz! Jako, że Wiślacy zapełnili niemal cały stadion, ich doping był bardzo głośny. Oprawę, którą przygotowali, ciężko było do końca zrozumieć, ale to też norma (pamiętacie oprawę XxX?). Wiedzieliśmy tylko, kto ich zainspirował – wiadomo, że Legia i trójstronna kartoniada przygotowana przez nas rok temu.

DSC_9164

DSC_9172

Nasz doping również stał na dobrym poziomie. Po golu Orlando Sa jakby wstąpiły w nas nowe siły, każdy dawał z siebie wszystko. Im bliżej było końca meczu, tym byliśmy o dziwo coraz głośniejsi. Za kibicowski trud, za święte barwy Twe, za ten Syreni Gród, Legio, wygraj dziś ten mecz – wyszło mega! Piłkarze również stanęli na wysokości zadania i niesieni naszym dopingiem dobili biedną Wisełkę. Na koniec trochę razem pośpiewaliśmy z piłkarzami i podziękowaliśmy im za tą górę emocji. Kibiców Wisły pożegnaliśmy za to gromkim – „wypierdalać na siatkówkę”, a do udzielającego wywiadu dla c+ Arka Głowackiego zarzuciliśmy – „powiedz jak boli, gdy Legia w dupę pierdoli”.

DSC_9169

DSC_9171

I tak, w dobrych nastrojach, 30 minut po meczu wróciliśmy do naszego pociągu, w którym panowała atmosfera gier i zabaw. Jedni palili grilla, drudzy męczyli motyli, którzy to motyle dosłownie sami się zgłaszali, że na wyjeździe są po raz pierwszy. Niektórzy łapali zasięg by obejrzeć siatkarzy, jeszcze inni myśleli tylko i wyłącznie o tym kiedy ta podróż się skończy. W Warszawie zameldowaliśmy się o 2:30 na dworcu Centralnym.

DSC_9173

Wyjazd bardzo udany, szkoda tylko, że nie cieszył się odpowiednim zainteresowaniem kibiców. Być może nie było przez to przypadkowych osób i każdy wiedział, w jaki sposób reprezentować Legię Warszawa. Podobna sytuacja może zdążyć się już jutro, w kolejnym meczu na wyjeździe z Miedzią Legnica w Pucharze Polski. Dostaliśmy 900 biletów, czy je wykorzystamy? Wątpię.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: