wyjazdy kibica Legii Warszawa
Kolejny wyjazd, kolejny rekord frekwencji na trybunach, kolejny raz czerwoną kartą ukarany piłkarz Legii, kolejna przegrana. Co raz bliżej końca sezonu i co raz mniejsza przewaga Legii w tabeli nad resztą stawki. Robi się nerwowo, zwłaszcza kiedy gra stołecznego jest zwyczajnie żenująca. Przede wszystkim brakuje walki, zaangażowania. Dopiero gdy mamy nóż na gardle, mecz się nie układa, przegrywamy – widać zalążki czegoś co powinno charakteryzować grę Legii od pierwszego gwizdka – chęć zdominowania przeciwnika i wygrania meczu. Walczyli nieliczni. Zespół musi zrozumieć, że czasy kiedy geniusz Radovicia pozwalał nam wygrywać mecze niestety już minął. To już na prawdę ostatni dzwonek.
Z uwagi na zakazy wyjazdowe dopiero drugi raz kibice Legii mogli udać się na nowy stadion do Gdańska. Pierwszy wyjazd na PGE Arena miał miejsce w grudniu 2013 r. gdzie zaprezentowaliśmy się zacnie. Tym razem również otrzymaliśmy 1500 biletów, co oczywiście było za mało jak na nasze potrzeby.
Kibice do Gdańska pojechali zarówno ogarniętym pociągiem specjalnym jak i samochodami. Ci pierwsi mieli zbiórkę na stacji Warszawa Gdańska, skąd pociąg ruszył tuż po 9. Ci drudzy zebrali się natomiast na Łazienkowskiej i wyruszyli kilkanaście minut po 8. Niektórzy kibice zachęceni rewelacyjną pogodą wybrali się do Gdańska już w piątek, by spędzić tam cały weekend – było to chyba najlepszą opcją spośród wyżej wymienionych. Sporo naszych wybrało też opcje incognito, gdyż wyrobienie karty kibica Lechii Gdańsk i zakup biletu przez internet zajmuje dosłownie chwile czasu. Ja na mecz udałem się z Niepełnosprawnymi Wyjazdowiczami Legii Warszawa jako opiekun i to nie był mój pierwszy raz w tej roli. O wcześniejszych wyjazdach z ekipą NWLW możecie poczytać TU i TU.
Racowisko kibiców Legii na stacji kolejowej pod stadionem.
Komitet powitalny (kibice ze specjala)
Podróż minęła nam bardzo spokojnie i jak zawsze w miłej atmosferze. Kilka postojów na wymianę płynów, jakiś McDonalds i o 14:30 byliśmy pod stadionem. Gdy dojeżdżaliśmy do stadionu, widać było ślady obecności kibiców Legii bo przy torowisku płonęły trawy podpalone od użytej wcześniej pirotechniki. Busy zaparkowaliśmy na parkingu, gdzie stały również inne auta kibiców z Warszawy – wszystko w asyście sporej ilości policjantów. Muszę nadmienić, że przed wyjazdem kibice niepełnosprawni musieli wysłać do Gdańska dokumenty poświadczające o ich niepełnosprawności. Ponadto, na każdego niepełnosprawnego kibica Legii przypadał jeden opiekun i nie było możliwości aby liczba opiekunów była większa. Przy wejściu każda osoba była sprawdzana, czy znajduje się na liście, a dodatkową weryfikacje przechodzili opiekunowie, czy przypadkiem nie wnoszą na teren stadionu nielegalnych przedmiotów. Niepełnosprawni mogli wnieść wszystko co chcieli. Ciężko doszukać się logiki w tym działaniu i zaniechaniu, ale to nie jeden przypadek na brak logicznego myślenia przez organizatorów meczu jaki miał miejsce tamtego dnia.
Gdy dotarliśmy na sektor buforowy, na którym były specjalne miejsca dla wózków inwalidzkich, nie mogliśmy zając pobliskich krzesełek. Tu nawet nie chodzi o opiekunów, ale o osoby poruszające się o kulach, które nie mogły sobie usiąść, tylko musiały stać i podpierać się przez całe spotkanie. Dlaczego nie mogliśmy usiąść na wolnych miejscach które oddzielały nas od sektora kibiców Legii? Dlaczego nie mogliśmy nawet podejść do braci po szalu by zamienić z nimi słowo? Ochrona tłumaczyła się, że tak postanowiła policja. Gdy zapytaliśmy policję, stwierdzili, że to im nie przeszkadza. Cała nasza ponad dwudziestoosobowa grupka była pilnowana przez co najmniej 10 ochroniarzy. Jeśli ktoś tylko spróbował usiąść, oddalić się w kierunku kibiców gości/gospodarzy za chwilę doskakiwało do niego paru gamoni z pretensjami.
Tak jak wspomniałem, nasz sektor był w strefie buforowej pomiędzy kibicami Legii i Lechii. Gdy ktoś chciał iść do WC czy też zapalić fajkę, musiał wyjść z trybun, gdzie przebywali również inni kibice Lechii. Mieliśmy więc z nimi kontakt bezpośredni, szczególnie w przerwie spotkania. Co mnie zdziwiło, żaden z nich ani nas nie obrażał, ani nic na nas nie śpiewał. Żadna prowokacja czy też wymiana uprzejmości nie miała miejsca, co się w przeszłości niejednokrotnie zdarzało. Być może tak działała na kibiców Lechii obecność osób niepełnosprawnych? Kibice niepełnosprawni to przecież normalni kibice, tacy sami jak inni i zakładam, że również tak chcieliby być traktowani. Być może w sąsiadujące sektory zajęte były przez samych niekumatych i januszy? Stawiam na to drugie i już piszę dlaczego.
Kibice z Trójmiasta mocno zmobilizowali się na sobotni mecz. Akcję „Bijemy rekord” można uznać za udaną gdyż rekord padł i po raz pierwszy na meczu Ekstraklasowym, na gdańskim obiekcie pojawiło się grubo ponad 36 tysięcy widzów. Moim zdaniem większość z nich była przypadkowa. Ci bardziej ogarnięci, przy wsparciu klubu przygotowali oprawę upamiętniającą 70-lecie powstania klubu. Była to kartoniada zaprezentowana przez januszy na niemal całym stadionie i powiem szczerze, że wyszło to im bardzo dobrze. Doping już taki dobry nie był, zwłaszcza, ze śpiewali tylko kibice z dwupoziomowego młyna. Miałem wrażenie że otaczający mnie kibice Lechii są pierwszy raz na stadionie, i że zupełnie nie znają przyśpiewek swojego zespołu. Gdy spiker w 70 minucie poprosił kibiców Lechii aby wzięli w ręce coś zielonego chodziło oczywiście o barwy, ci złapali za zielone kartony… Apropo spikera, to dopiero parówa. Jeszcze nawet nie zdążyliśmy zarzucić nic obraźliwego na Lechię, a on imputował, że mamy problemy z myśleniem, a warszawska Syrenka ma opuszczony miecz. Prowokacje na poziomie przedszkola. Jego prośby o zdjęcie transparentów nie związanych z meczem trafiły w próżnię. Jeden z nich brzmiał „Kwiecień plecień bo przeplata, hanior kurwa, hanior szmata”. Drugi nawiązywał do rocznicy 10 kwietnia –„Oto propozycja wymiany – Tuska, Kopacz, Komorowskiego za czarne skrzynki oddamy”. Kibice Lechii również nie przyporządkowali się zaleceniom i transparenty z PDW, oraz największy „Katyń = Ludobójstwo. Wszyscy jesteśmy rodziną katyńską ” pozostały na swoich miejscach.
Nasz doping też nie był najlepszy. Jestem krytyczny bo wiem na co nas stać. Długo nie utrzymaliśmy wysokiego poziomu z pierwszych minut. Było kiepsko i pomimo chęci Starucha czy Bobicza, poprawiło się dopiero w momencie kiedy Lechia strzeliła nam nieuznaną później bramkę, czyli pod koniec spotkania. Tak to mizeria, zupełnie nie nasz poziom, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Nie było też oprawy, bo kto ją ma przygotowywać… Pirotechniki też nie było, która ograniczyła się do dwóch achtungów, których odgłos pochodził gdzieś z młyna gospodarzy.
Po meczu podziękowaliśmy naszym piłkarzom, którzy chyba nie do końca widzieli, że oprócz całej grupy wyjazdowej jest też mniejsza złożona z kibiców niepełnosprawnych i im także, a nawet przede wszystkim należą się podziękowania. Wszyscy kibice przypomnieli im, (bo chyba zapomnieli), że liczymy tylko na mistrzostwo i lepiej niech się na tym skupią bardziej niż dotychczas tej wiosny. Zaraz po tym, bez zbędnej zwłoki udaliśmy się do naszych busów, by udać się do Warszawy. Kibice ze specjala czekali na wypuszczenie aż 2 godziny! Na szczęście ich pociąg czekał na pobliskiej stacji, więc obyło się bez podwózki autobusami. My natomiast pomimo szybkiego wyjścia z obiektu, mieliśmy bardzo duże problemy żeby wyjechać z Gdańska. Drogi były mega zakorkowane. Wcale mnie nie dziwi kiepska frekwencja na stadionie w Gdańsku. Jeśli za każdym razem po meczu kibice stoją przynajmniej godzinę w korkach w drodze do domu, to serdecznie im współczuję. Jedynym plusem tej sytuacji było to, że mogliśmy bardziej przyjrzeć się zabytkowej stoczni… W Warszawie byliśmy około godziny 24.
W Gdańsku było co świętować! Niezapomniane historie :)
Na koniec info o biletach na Finał Pucharu Polski. Bilet kosztuje 50 zł i dołączona będzie do niego koszulka, tylko, że tych biletów już nie ma. Wszystkie rozeszły się w grupach, fanklubach i naszych zgodach. Dlaczego? bo każdy by chciał żeby kumaty kolega mu ogarnął. Doszło do tego, że listy rezerwowe mają po kilkadziesiąt osób! Jeśli więc nie macie znajomych, którzy mogliby wam je załatwić, lepiej spróbujcie zakupić te na sektory neutralne, od razu jak tylko się pojawią. Pierwsza pula już poszła, druga wyjdzie jak PZPN ogarnie ostateczny kształt sektorów buforowych. Szansa, że trafi coś do otwartej sprzedaży jest na prawdę niewielka.
Na koniec jak zawsze parę fotek z tego co jeszcze udało się ująć w obiektywie. Wielkie podziękowania dla Nipilda.