wyjazdy kibica Legii Warszawa
Wyjazd do Sosnowca planowałem od dawna. Analizując terminarz Zagłębia w I lidze i mecze „u siebie” najciekawiej wśród spotkań z początku rundy jesiennej, zapowiadał się pojedynek z Arką Gdynia rozgrywany 22 sierpnia o godzinie 18 na Stadionie Ludowym przy ul. Kresowej. Zakupiłem więc bilety na poranny pociąg wraz z powrotem po meczu. Połączenia nie były tragiczne, aczkolwiek powrót z Sosnowca o 3:18 w nocy nie zapowiadał się na bardzo przyjemny czy też komfortowy. Było to najwcześniejsze bezpośrednie połączenie ze stolicą po meczu.
Spotkanie z Arką było moim pierwszym meczem Zagłębia dlatego nie miałem jeszcze wyrobionej karty kibica, która umożliwiłaby mi zakup biletu przez internet. Jak tylko przyjechałem udałem się więc w okolice stadionu by ogarnąć kartę wraz z biletem na trybunę odkrytą, z której prowadzony jest doping. Przejście z dworca na obiekt zajęło mi mniej niż 30 minut. Był mały stresik, związany z tym, że może biletów zabraknąć. Ostatnie bardzo dobre wyniki Sosnowiczan, wygrane w derbach z GKS Katowice czy Górnikiem Zabrze spowodowały bardzo duże zainteresowanie zespołem wśród mieszkańców Zagłębia Dąbrowskiego. Niemal każdego dnia w tygodniu poprzedzającym mecz sprzedawało się około 1000 biletów. Z uwagi na niewielką pojemność Stadionu Ludowego (7500) miałem więc uzasadnione obawy, że może tych biletów nie starczyć. Na szczęście były, na 5 minut przed rozpoczęciem meczu zostało ich ponad 200 sztuk…
Starałem się również o akredytację na ten mecz, jednak biuro prasowe, rzecznik prasowy czy kto tam się w klubie tym zajmuje zwyczajnie nie raczył odpowiedzieć słowem na moją aplikację. Ani tak, ani nie, ani pocałuj mnie w dupę. Dostałem akredytacje od Legii, od PZPN, ba, nawet dostałem ją w Belgradzie (od Crveny i Partizana) ale widocznie na Sosnowiec jestem za cienki.
Czas do rozpoczęcia spotkania umilałem sobie wraz z przyjaciółmi z Zagłębia w urokliwych okolicach niedaleko stadionu. Można im pozazdrościć tak świetnej lokalizacji obiektu, w około parki, stawy i… bary. Wiadomo, nie byłem sam z Warszawy, wielu Legionistów przyjechało tego dnia umacniać naszą zgodę. Słyszałem również delegację z Elbląga. Trzeba przyznać, że zostaliśmy bardzo dobrze przyjęci i mogę zapewnić, że również tym samym odwdzięczymy się w stolicy. Jeśli ktoś wolał pozwiedzać miasto, mógł udać się do parku im. Leona Kruczkowskiego do Egzotarium gdzie za jedyne 3 zł można było zobaczyć ekspozycje ryb i gadów. Tylko po co? :)
Wejście na sektory trybuny odkrytej nie przebiegało przesadnie szybko. Jedynie trzy kołowrotki, to o wiele za mało jak na te tłumy, które tego dnia pojawiły się przy Kresowej. Przy okazji stania w kolejce mogliśmy delektować się piwerkiem sprzedawanym tuż przed wejściem na obiekt. Tak powinno być na Legii, biznes by się kręcił w najlepsze.
Już po wejściu na stadion można było zakupić okazjonalne koszulki, z których dochód przeznaczony był na cele kibicowskie (w cenie 35 zł) oraz wsparcie braci za kratami (50 zł).
Chwile po rozpoczęciu meczu, tłumy z trybuny odkrytej ruszyły poza sektory. Co się stało? O co chodzi? Otóż w parku nieopodal stadionu doszło, a właściwie nie doszło do ustawki pomiędzy kibicami Arki i Zagłębia Lubin z lokalsami z Zagłębia Sosnowiec. Doszło za to do starcia z policją, która zmuszona była użyć gazu, pałek oraz broni gładko lufowej (słyszałem dwie salwy). O sprawie trąbiły po meczu niemalże wszystkie media, oczywiście kłamiąc jakoby do wydarzeń doszło na obiekcie Zagłębia. Niestety jeden z kibiców ucierpiał i konieczna była interwencja służb medycznych, a około 60 zostało zatrzymanych… JP.
W momencie kiedy zabawa z psami trwała w najlepsze, na boisku było już 0:1 dla Arki Gdynia. Miejscowi powoli wracali na swoje miejsca i wraz z co raz głośniejszym dopingiem drużyna Zagłębia powoli zaczynała grać w piłkę. Wyrównał nie kto inny jak Jakub Arak, prowadzenie dał Łysy (Łukasz Matusiak) przepięknym strzałem zza pola karnego i do przerwy to my byliśmy zwycięzcy. Również w drugiej połowie Sosnowiczanie nie dali szans przeciwnikowi. Całe spotkanie Zagłębie wygrało 4:2 miażdżąc ekipę z Pomorza.
Tyle o tym co na boisku, bo o wiele ciekawsze rzeczy działy się na trybunach. Ultrasi Zagłębia świętujący 10 lat swojej działalności przygotowali dwustronną kartoniadę, okolicznościową sektorówkę oraz transparent o treści „Jesteśmy tymi, na których brakuje wam dowodów”. Wszystko to zostało okraszone flagami na kiju oraz sporą ilością pirotechniki odpaloną przez przebranych w specjalne kombinezony ultrasów. Kartoniada może nie wyszła idealnie, ale za to racowisko wyszło przepięknie. Doping nie był aż tak dobry jak oprawa. Mi osobiście najbardziej podobały się przyśpiewki i współpraca z trybuną krytą. Jak to zwykle bywa podczas meczy z Arką, najczęściej śpiewaliśmy „Arka Gdynia kurwa świnia”. Pozdrowiliśmy również zgody Arki, w szczególności Cracovie i Polonie. Na płocie spłonęły też ich zdobyczne barwy. Arka pojawiła się na sektorach gości w niewielkiej liczbie około 100 osób. Prowadzili sporadyczny doping.
Słowo o cateringu. W cenie 7 zł można było zakupić kiełbę z bułką i musztardą. Jak widzicie sami na fotce, prezentowała się zacnie. Co więcej smak kiełby można było podkreślić zimnym browarem w podobnej cenie. O tym, że było warto zakupić sobie taki zestaw świadczyły kolejki o sporej długości od początku do niemal końca spotkania.
Po meczu umacniania zgody ciąg dalszy. Nastroje były bardzo dobre, co można było usłyszeć do późnych godzin na Sosnowskim rynku. Jeśli ktoś był zainteresowany i mało mu było emocji, mógł tego dnia zobaczyć, na żywo koncert jakże popularnego ostatnio Gangu Albanii… O godzinie 3 w nocy wszyscy zebraliśmy się na peronie by następnie opanować pociąg do Warszawy. Około godziny 7 rano byliśmy już w domu.
Bardzo miły i udany wyjazd do naszych zgodowiczów, na pewno nie będzie ostatnim. Ci którzy jeszcze w Sosnowcu nie byli mają czego żałować. Klimat jest naprawdę rewelacyjny.
Za zdjęcia podziękowania dla Szymona, Daniela i Artura.