Derby Słowenii

DSC01763

Jak co roku w zimie, w naszych planach jest jakiś zagraniczny wyjazd. W zeszłym roku mieliśmy okazję posmakować odrobinę bałkańskich klimatów dlatego w tym roku również obraliśmy podobny kierunek. Zapraszam na krótką relację z wyjazdu do Słowenii, na mecz pomiędzy największymi klubami tego niewielkiego kraju z Bałkanów.

DSC01695 DSC01698

NK Maribor oraz Olimpija Ljubliana to nie tylko największe kluby z dwóch największych miast Słowenii, to również dwa najbardziej utytułowane kluby tego kraju. Co więcej, w tym sezonie obydwa kluby zaciekle walczą o mistrzostwo zajmując lokaty lidera i wicelidera słoweńskiej „ekstraklasy”.  To co powinni wiedzieć polscy kibice o kibicach tych klubów to to, że kibice z Mariboru sympatyzują z kibicami Widzewa Łódź, a kibice z Ljubliany utrzymują kontakty z kibicami Olimpii Warszawa.

Mecz na szczycie rozgrywany był w sobotę 5 marca o godzinie 20:30 w Mariborze. Dzień wcześniej wylądowaliśmy w Ljublianie, gdzie wieczorem zwiedzaliśmy miasto i lokalne knajpy. W jednej z restauracji obsługiwał nas kelner, który był członkiem grupy ultras z Olimpii. Poznał nas od razu po wpince Legii Warszawa i casualowych ciuchach. Nawiązała się miedzy nami rozmowa, z której wynikło, że wszystkie bilety na mecz zostały wyprzedane, a jeśli chcemy to możemy pojechać na wyjazd z kibicami z Ljubliany, bo jeszcze im trochę biletów zostało. Byliśmy nieco zaskoczeni zaproszeniem ale też wdzięczni za taką możliwość. Plany mieliśmy jednak nieco inne i postanowiliśmy podjąć ryzyko i pojechać do Mariboru na własną rękę, a bilety ogarnąć sobie na miejscu.

DSC01700    DSC01716

Z samego rana ruszyliśmy pociągiem do Mariboru i po dojechaniu od razu udaliśmy się pod stadion oddalony od dworca kolejowego jakieś 15 minut piechotą. Na miejscu okazało się, że biletów nie ma – tak oznajmili nam lokalni kibice, którzy przebywali pod stadionem. Nie pozostawili nas samym sobie, pomimo tego, że wiedzieli, że jesteśmy z Legii, wykonali kilka telefonów i dali znać, że możemy kupić bilety ale nie na trybuny ultras. Dali nam adres sklepu kibicowskiego i wyjaśnili jak do niego dotrzeć. Tam podobno czekały na nas bilety…

DSC01717

Faktycznie bilety były do kupienia i kosztowały 6 jurków za sztukę. Mieliśmy do wyboru dwie trybuny, obydwie za bramkami. Jedna przy kibicach Olimpii, druga koło młyna Mariboru. Chcieliśmy być bliżej gospodarzy i takie też bilety zakupiliśmy. Jeszcze wtedy wydawało nam się, że sektor ultrasów Mariboru będzie od nas oddzielony, okazało się coś zupełnie innego, a my mieliśmy przez to małe problemy.

DSC01719

Na stadion udaliśmy się sporo przed rozpoczęciem spotkania. W okolicy stadionu zostaliśmy zaczepieni przez grupkę miejscowych kibiców. Kiedy spokojnie sobie szliśmy, krzyczeli do nas z pytaniem czy jesteśmy z Maribora, a odpowiedź mogła być tylko jedna, że nie. Podbiegli do nas i w informacje, że jesteśmy turystami z Polski nie za bardzo chcieli uwierzyć. Dopiero gdy pokazaliśmy dowody osobiste pozwolili nam odejść.

DSC01720

Pod obiektem można było zakupić zarówno browar, grzane wino czy coś do jedzenia. W około było oczywiście pełno policji, ale zupełnie nie przeszkadzał im widok kibiców raczących się piwem. „Przygotowania” odbywały się w spokojnej atmosferze. W oddali słychać było wybuchy achtungów i to całkiem konkretnych!

DSC01722 DSC01724

Gdy weszliśmy na stadion była już przygotowana oprawa meczowa kibiców gospodarzy. Na każdym krzesełku leżała pelerynka w białym lub fioletowym kolorze, którą należało założyć przez głowę. Dało to całkiem niezły efekt, coś jak kartony czy folie, których nie trzeba trzymać. Miejsca jakie mieliśmy na bilecie znajdowały się pod samym gniazdem gospodarzy. Było więc pewne, że nie będziemy oglądać tam meczu, więc znaleźliśmy sobie miejscówki z boku sektora z całkiem dobrym widokiem. Co jakiś czas podchodzili do nas miejscowi, pytali skąd jesteśmy (czy przypadkiem nie z policji), a gdy rozpoczął się mecz, mieliśmy chwilę spokoju. Dopiero pod koniec meczu mieliśmy kolejną rozmowę, gdyż miejscowym nie podobało się, że robimy zdjęcia. Co ciekawe, oznajmiał nam to typ w czapce Widzewa. Niestety nasza znajomość hebrajskiego nie była za dobra, dlatego długo nie trwała.

DSC01728 DSC01733   DSC01741  DSC01752 DSC01753 DSC01755 DSC01756 DSC01757

Ciekawi Was pewnie jak prezentował się doping. Mizernie. Oprócz gniazdowego na sektorze było jeszcze kilka osób z megafonami, którzy mocno starali się zmobilizować wielu przypadkowych kibiców, jacy pojawili się na stadionie tego wieczoru. Słabo to wszystko wyglądało, bo śpiewał jedynie środek sektora. Dobrze prezentowała się jedynie odpalana pirotechnika, której odpalono całkiem sporo. Na przemian, świece dymne i race.

DSC01758DSC01759

O wiele lepiej pod tym względem wyglądali kibice gości. Tam chyba nikt nikogo nie musiał mobilizować. Kibice z Ljubliany zajęli nie tylko sektor za bramką ale też cześć trybuny wzdłuż boiska. Oprócz tego, że co chwila odpalali race, które niejednokrotnie lądowały na murawie mieli przygotowaną niewielką oprawę. W pierwszej połowie była to flaga „Ljubliana cała zielono – biała”, w drugiej połowie zaprezentowali biało zielone szarfy a także pojawił się okazjonalny napis „Gruppo AntiViola”. Widoczna była flaga Olimpii Warszawa.

DSC01761  DSC01765 DSC01766 DSC01767

Jeśli chodzi o ubiór kibiców, to nie zauważyłem żadnych znaczących marek zarówno włoskich jak i angielskich. Kilka osób, jakich mieliśmy poznać przy okazji weryfikacji naszej tożsamości ubranych było w ciuchy Fred Perry. Poza tym nikogo… Dziwne, zwłaszcza, że Słowenia okazała się bardzo drogim krajem, niczym nie różniącym się od krajów „zachodu”.

DSC01768 DSC01769 DSC01771 DSC01772 DSC01773 DSC01774 DSC01776 DSC01777DSC01746

Słowo o cateringu. Niestety nie było dane nam go sprawdzić, gdyż na sektorach za bramką nie ma możliwości zjedzenia czegoś na ciepło. Do wyboru tylko napoje lecz najważniejszego złotego trunku niestety brak.

DSC01706DSC01708DSC01707DSC01736DSC01735

Co działo się na murawie? Szkoda pisać. Mecz zakończył się wynikiem 0:0, a mnie interesował tylko jeden piłkarz, grający obecnie w klubie ze stolicy Słowenii. Miroslav Radović szukający formy po kontuzji jaką odniósł jeszcze grając w Chinach. Miałem wrażenie, jakby koledzy z drużyny nie specjalnie go lubili. Piłek dostawał naprawdę mało. Tak jak w Legii to Miro ciągnął grę, tak w Olimpii był niemal niewidoczny. Grał na prawym skrzydle, ale z takimi ciamajdami jakich ma w zespole niewiele mógł zdziałać. Zauważyłem tylko kilka fajnych, ciekawych i nieszablonowych zagrań, z których wszyscy kibice Legii go pamiętają. Brakowało mu jednak tego ciągu na bramkę, udanych dryblingów i strzałów. Brakowało więc niemal wszystkiego. Biorąc więc pod uwagę to jakich piłkarzy pozyskała Legia w ostatnim okienku transferowym, wydaje mi się, że Rado jako zawodnik już nigdy w Legii nie zagra, a szkoda, bo mam do niego naprawdę duży sentyment. A oto i dlaczego – fotka z Miro i Ljuboją z mojego pierwszego zagranicznego wyjazdu.

328517_288550601169119_999890856_o

Poniżej zdjęcia z Ljubliany, Mariboru i Zagrzebia.

Ljubliana

DSC01583 DSC01584 DSC01587 DSC01599 DSC01606 DSC01608 DSC01610 DSC01611

Maribor

DSC01615 DSC01621 DSC01623 DSC01631 DSC01646 DSC01647 DSC01653 DSC01668 DSC01669 DSC01688 DSC01778

Zidani Most

DSC01782 DSC01784 DSC01785

Zagrzeb

DSC01787 DSC01791 DSC01794 DSC01796 DSC01797 DSC01798 DSC01803 DSC01817 DSC01818 DSC01819 DSC01820 DSC01822 DSC01823 DSC01835 DSC01839 DSC01858 DSC01860 DSC01864 DSC01874 DSC01878

Jasninia Postojna i Predjamski Zamek

DSC01894 DSC01902 DSC01913 DSC01917

Ljubliana

DSC01975 DSC01990 DSC01991 DSC02014 DSC02016 DSC02017

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: