W olimpijskim kotle czyli Derby Aten

„Piłka nożna w połączeniu ze stadionowym fanatyzmem i dymem z setek rac, zabytkowy Akropol wznoszący się wysoko nad malowniczymi uliczkami ateńskiej dzielnicy Plaka, jak również miejscowe specjały serwowane przez grecką kuchnię to tylko niektóre z atrakcji, jakie czekają na Was na wyjeździe organizowanym przez…” – tak reklamuje się jedna z firm organizujących wyjazdy na mecze, która wszystko za was ogarnie od przelotu, po hotel czy bilet na mecz. U nas przeczytacie relację z derbów i co więcej, dowiecie się jak to wszystko ogarnąć samemu, tanim kosztem. Zapraszamy!

O derbach Aten mało kto nie słyszał, zwłaszcza, że trochę tych drużyn w stolicy Grecji jest, m.in. AEK, Panatinaikos, Olympiakos, Panionios, Atromitos i to głównie te trzy pierwsze zespoły stanowią zarówno o sportowej sile ligi greckiej jak i o jej kibicowskim obliczu.

Na południu Europy, piłka nożna to coś więcej niż football i nie inaczej jest właśnie w Grecji. Zwiedzić Ateny warto więc nie tylko ze względów kulturowych, jeśli jesteś zagorzałym ultrasem, jarasz się pirotechniką, to kierunek ten jest zwyczajnie Twoim obowiązkiem. Osobiście uważam, że miejsce to znajduje się na liście obowiązkowych wyjazdów w kolejce zaraz po legendarnym Belgradzie.

Skoro tak wiele jest drużyn w Atenach, to zadacie sobie pytanie, który mecz wybrać? Subiektywnie wydaje mi się, że najlepszym jest Panatinaikos (PAO) z Olimpiakosem, jednakże o bilety na to spotkanie ciężko dostać z uwagi na o wiele większe zainteresowanie, niż ilość biletów dostępnych w ogólnej sprzedaży. Niewiele gorszym rozwiązaniem jest mecz derbowy, w którym gospodarzem jest AEK, rozgrywający swoje spotkania na stadionie Olimpijskim i taki właśnie został przez nas wybrany. Bilety kupiliśmy w dniu meczu w cenie 15 EUR pod stadionem, bez kolejek, na sektory zlokalizowane w pobliżu młyna. Wszystko po by być blisko kotła i mieć dodatkowo w miarę dobry widok na prezentowane oprawy.

Bilet lotniczy

Najtaniej do Aten udacie się linią Ryanair z Modlina. Bilety są naprawdę w korzystnych cenach, nam udało się je kupić za około 280 PLN (za osobę) w obie strony w terminie 1-4 kwietnia. Im wcześniej się zdecydujecie, te bilety będą jeszcze tańsze. Wylot na kilka dni nie powoduje konieczności zabrania ze sobą nie wiadomo jak dużego bagażu, więc zwykły plecak i mała torba na sprzęt fotograficzny są zawarte w cenie irlandzkich linii. Opcjonalnie należy doliczyć do tego transport z Warszawy do Modlina, którego cena również zależy od terminu jego wykupu. Modlinbus kosztował w obie strony około 50 zł. Bilety kupowaliśmy na oficjalnych stronach przewoźników, na miesiąc przed planowanym wyjazdem.

Droższą opcją przelotu oferują greckie linie Aegan, gdzie w cenie macie bagaż, który możecie nadać. Do tego wylot z lotniska Chopina, więc ogólnie będzie to opcja dla wygodnickich, nie lubiących tracić czas na dojazdy. Cena 200-400 zł wyższa.

Hotel

Noclegu szukaliśmy na booking.com. Wystarczy odpowiednio wyfiltrować te miejscówki, które nie tylko są tanie ale mają pewne podstawowe udogodnienia. Nam zależało aby w cenie było śniadanie, a lokalizacja nie była gdzieś w daleko na końcu miasta, tylko w miarę blisko centrum i wszelakich atrakcji turystycznych. Koszt „dwójki” z własną łazienką oraz ze wspomnianym śniadaniem w samym centrum – 400 PLN łącznie za 3 doby.

Podsumowując, koszt organizacyjny wyniósł trochę ponad 500 zł, a na upartego, planując jeszcze wcześniej, koszty te można by dodatkowo zmniejszyć.

Przystawka – małe derby Aten

W związku z tym, że mecz AEK z PAO rozgrywany był w godzinach wieczornych o 19:30 i nie był jedynym tego dnia w Atenach, wybraliśmy się również na mecz najstarszego ateńskiego klubu – Panioniosa z Atromitosem rozgrywane o godzinie 15. Takie mini derby, przedsmak wieczornych emocji.

Pod stadionem, miejscowi ultrasi pomogli nam w zakupie biletów w cenie 10 EUR, zaprosili na przedmeczowe piwo do swojego klubowego pubu, wskazali pobliskie miejsca, w których mogliśmy się posilić. Byliśmy miło zaskoczeni przyjęciem, zupełnie się tego nie spodziewaliśmy. Nie przeszkadzało im komu kibicujemy i nie mieli zupełnie z tym problemu (L). Wywarli na mnie dobre wrażenie. Również przez fakt, iż na samym początku spotkania zaprezentowali oprawę, odpalili przy tym trochę pirotechniki, przez cały mecz prowadzili doping. Piro pojawiło się na trybunach jeszcze kilkukrotnie, po zdobytych bramkach przez gospodarzy. Sektor ultras Panioniosu jest niewielki, pomimo tego widać i słychać było ich starania, melodyjne pieśni wychodziły im naprawdę dobrze. Kojarzycie pieśń kibiców Lazio „Avanti ragazzi di Buda”? Na meczu Panter słyszałem jej przerobioną wersję.



Na pozostałych trybunach piknik. Kibice nie dołączali się co prawda do śpiewów, ale żywiołowo i energicznie reagowali na wydarzenia na boisku. Zdarzało się, że niektorzy z kibiców kilkakrotnie zmieniali sektory skacząc przez płot i nikt nie robił z tego problemu. Kibiców gości brak ale dlaczego, ciężko mi powiedzieć.

Nie napisałem Wam jak wyglądało wejście na stadion. Otóż w wejściowej bramie stało parunastu policjantów dokonujących pobieżnej kontroli. Nie wiem jak, ale ultrasi wchodzący tą samą bramą na trybunach delektowali się piwem w puszkach. Nie widziałem aby można było go zakupić na samym stadionie, dlatego wydaje mi się, że zaopatrywali się w procenty bezpośrednio w klubowym pubie albo w jakiś sposób przemycali je na stadion.

W przerwie meczu opuściliśmy obiekt, z uwagi na sporą odległość pomiędzy stadionem Panioniosu a stadionem Olimpijskim wynoszącą 15 km. Bramy były już otwarte, po policji nie było śladu, każdy mógł sobie wejść na obiekt zupełnie za darmo i wnieść cokolwiek by zechciał. Mecz zakończył się wynikiem 2:1 dla Panioniosu, który tym samym utrzymał 2 miejsce w tabeli Superligi Ellada. Poziom sportowy tego spotkania wcale na to nie wskazywał.

Danie główne – AEK vs. PAO

Do stadionu Olimpijskiego najprościej dojechać metrem. Komunikacja miejska w Atenach jest dosyć specyficzna, bramki w metrze są cały czas otwarte, nie widać aby ktoś sprawdzał bilety. Wysiąść należy na stacji Irini, zielonej linii metra. Tuż za stacją stoją blaszane baraki gdzie można kupić bilety na wszelkie atrakcje sportowe rozgrywane na kompleksie olimpijskim. Kompleks jest tak ogromny, że można się na nim zgubić. Obejmuje on zarówno stadion jak i baseny, hale koszykarską, stadion do tenisa i parę innych hal, których przeznaczenia nie zdołaliśmy odszyfrować. Jeśli nie wiesz w którą stronę iść, najlepiej iść za tłumem, nie wszyscy Grecy ogarniają angielski, nawet ci sprzedający bilety w kasach.

 

Zanim wejdziecie na sam stadion dobrze jest się posilić czy też napić. Stoiska cateringowe są usytuowane przed bramkami, gdzie sprawdzane są bilety. Czyli najpierw kontrola osobista (również dosyć pobieżna), następnie catering, dopiero później wejście na trybuny. Napoje w cenie 2 EUR, hot dogi po 3.

 

Zdążyliśmy przed pierwszym gwizdkiem, miejsca były już wszędzie pozajmowane i trudno było się przedostać na miejscówki. W szczególności, że w tym samym czasie ultrasi AEKu prezentowali oprawę zbudzając zainteresowanie kibiców siedzących na pozostałych trybunach.

Było głośno. Nie tylko od dopingu z kotła. Każdy, dosłownie każdy, głośno krzyczał i reagował na to co się działo na boisku, wstając ze swojego miejsca średnio co kilkanaście sekund. Trochę to wkurzało, bo co chwila musieliśmy wstawać aby cokolwiek zobaczyć. Jeśli chciałbyś sobie jednak posiedzieć, to powinieneś zaopatrzyć się w gazety, kładąc je na mocno ubrudzonych krzesełkach. Biznes nie zna próżni, pod stadionem widziałem sprzedawców styropianu, który można sobie podłożyć pod tyłek.

Mecz ułożył się źle dla gospodarzy, bo po pierwszej połowie przegrywali 0:2. Szkoda, że kibice gości nie zostali wpuszczeni na stadion. Byłoby jeszcze goręcej. W drugiej połowie AEK wyrównał i po każdym golu odpalana była pirotechnika, nie tylko w młynie. Mecz zakończył się jednak wygraną Panatinaikosu, który strzelił zwycięską bramkę w ostatnich minutach. Zarówno sportowo jak i kibicowsko mecz spełnił nasze oczekiwania, byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeniu atmosferą.

Po meczu, osoby, które zgłodniały od emocji sportowych mogły posilić się różnorakim mięsiwem z grilla. Stoisk było kilkanaście, jedzenie wyglądało całkiem dobrze.

 

Deser – koszykówka

Wisienką na torcie w naszym wyjeździe miał być mecz kosza Panathinaikosu w lidze greckiej. Niestety tak się złożyło, że kilka dni wcześniej PAO grał w Lidze Europy z CSKA Moskwa i najwyraźniej ultrasi odpuścili sobie doping z tego powodu. Deserek okazał się więc trochę mdły.

      

Bilety kupiliśmy w tym samym miejscu co na AEK na godzinę przed meczem za 10 EUR, również bez stania w kolejkach. Od razu udaliśmy się na halę, chcąc uniknąć kolejek z dnia poprzedniego. Okazało się to błędem, gdyż frekwencja jak już wspomniałem nie dopisała. Kibice nie prowadzili żadnego zorganizowanego dopingu, reagowali jedynie krótkimi okrzykami po zdobytych punktach. Sam poziom meczu nie był zły, „trójki” leciały w co drugiej akcji, efektowne wsady pojawiały się pod obydwoma koszami. Mimo tego, zawiedzeni brakiem ultrasów, opuściliśmy obiekt w połowie drugiej kwarty posilając się tradycyjnym zestawem bułki z parówka, podaną w dość nietypowy sposób, ale jakże wygodnym.

Podsumowując, tani wyjazd, a za to jakie atrakcje. Polecam każdemu ciekawemu kibicowskich wrażeń. Na prawdę taki wyjazd można ogarnąć samemu, po kosztach, wystarczy poświęcić na to trochę czasu, a nie płacić nie wiadomo komu i ile i być uwiązanym terminami, innymi ludźmi jak na jakiejś szkolnej wycieczce.

Na koniec tradycyjnie, trochę zdjęć z Aten i okolic. Przypominam, że po kliknięciu w zdjęcie otwiera się ono w nowym oknie w większym rozmiarze.

  

Zachęcam do subskrybowania bloga – w prawym górnym rogu na stronie głównej wystarczy wpisać swojego maila by cieszyć się powiadomieniami o nowych wpisach.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: