Wyjazd do Sosnowca planowałem od dawna. Analizując terminarz Zagłębia w I lidze i mecze „u siebie” najciekawiej wśród spotkań z początku rundy jesiennej, zapowiadał się pojedynek z Arką Gdynia rozgrywany 22 sierpnia o godzinie 18 na Stadionie Ludowym przy ul. Kresowej. Zakupiłem więc bilety na poranny pociąg wraz z powrotem po meczu. Połączenia nie były tragiczne, aczkolwiek powrót z Sosnowca o 3:18 w nocy nie zapowiadał się na bardzo przyjemny czy też komfortowy. Było to najwcześniejsze bezpośrednie połączenie ze stolicą po meczu. Czytaj dalej
Puchar jest nasz! Puchar wraca we właściwe ręce. Legia Warszawa siedemnastokrotnym zdobywcą tego trofeum! Czytaj dalej
Derby Belgradu to hasło, które elektryzuje każdego fanatyka piłki nożnej. Gorąca atmosfera na trybunach, doping, pirotechnika – to wszystko w dawce przekraczającej wszelkie standardy można doświadczyć jedynie na najlepszych i najciekawszych piłkarskich derbach na świecie.
Plan był prosty, pojechać na 148 derby pomiędzy Crveną Zvezda, a Partizanem Belgrad i doświadczyć tej niesamowitej atmosfery. Niestety termin spotkania bardzo nas zawiódł, gdyż nie mogliśmy się wtedy udać do stolicy Serbii. Zachęceni postkomunistycznym klimatem jaki zaznaliśmy w Kijowie, nie zmienialiśmy już kierunku wyjazdu, chociaż derby Mediolanu mocno kusiły. Pomimo przeciwności pojechaliśmy wiec do Belgradu przetrzeć szlaki przed przyszłymi wizytami w tym mieście. Czytaj dalej
Kolejny wyjazd, kolejny rekord frekwencji na trybunach, kolejny raz czerwoną kartą ukarany piłkarz Legii, kolejna przegrana. Co raz bliżej końca sezonu i co raz mniejsza przewaga Legii w tabeli nad resztą stawki. Robi się nerwowo, zwłaszcza kiedy gra stołecznego jest zwyczajnie żenująca. Przede wszystkim brakuje walki, zaangażowania. Dopiero gdy mamy nóż na gardle, mecz się nie układa, przegrywamy – widać zalążki czegoś co powinno charakteryzować grę Legii od pierwszego gwizdka – chęć zdominowania przeciwnika i wygrania meczu. Walczyli nieliczni. Zespół musi zrozumieć, że czasy kiedy geniusz Radovicia pozwalał nam wygrywać mecze niestety już minął. To już na prawdę ostatni dzwonek. Czytaj dalej
Lokeren miał być ostatnim wyjazdem zagranicznym w tym sezonie i był nim dla niemal wszystkich kibiców Legii Warszawa z uwagi na zakaz wyjazdowy nałożony przez UEFA. Mieliśmy czego żałować, gdyż wylosowaliśmy Ajax Amsterdam, bardzo atrakcyjnego rywala zarówno pod względem sportowym jak i kibicowskim, o atrakcjach samego miasta nie wspominając.
Pomimo zakazu, kibiców Legii w Amsterdamie nie mogło zabraknąć. Czytaj dalej
Walczyć do końca, choćby nie wiem co, na wszelkie możliwe sposoby.
Takie wysunęły mi się wnioski po wyjeździe do Belgii odnośnie biletów. Zamieszania przed meczem było sporo. Zaczęło się już w Polsce, kiedy to obiegła nas informacja, że wszystkie bilety, jakie zostały przekazane przez klub z Lokeren do Warszawy dostały grupy kibicowskie. W końcu nawet nie wiem ile dokładnie ich było, czy 800, czy 650, nieważne. 100 dostała Haga, 100 Zagłębie i co? i potem były zwroty z ich strony, a ogromna ilość kibiców z Warszawy została odprawiona z kwitkiem, między innymi ja. Liczyliśmy, że chociaż część z całej puli biletów trafi do otwartej sprzedaży i będzie mała ale zawsze, szansa na zakup. Nie chce tu teraz wnikać czy to co się stało było dobre, słuszne i sprawiedliwe – bo pewnie nie. Rozumiem, że taka, a nie inna dystrybucja biletów miała na celu, aby na wyjeździe nie pojawiły się przypadkowe osoby, i niech tak pozostanie.
Czytaj dalej
10 miesięcy – tyle czekali kibice Legii na pierwszy po otrzymanym zakazie za jagielonię.rar wyjazd ligowy. Można było się spodziewać, że tak wyposzczeni kibice wykorzystają pełną pulę przyznanych im przez Wisłę Kraków dwóch tysięcy biletów. Niestety, tak się nie stało, a kto odpuścił wyjazd do Krakowa, może teraz pluć sobie w brodę. Było rewelacyjnie. Czytaj dalej
W ostatnią sobotę Legia zapewniła sobie tytuł Mistrza Polski. Co istotne, udanie go obroniła i to w nieco innych warunkach niż rok temu. Reforma ekstraklasy miała uatrakcyjnić rozgrywki, by walka o tytuł mistrza trwała do ostatniej kolejki. Tymczasem stołecznej drużynie udało się to o wiele wcześniej, głównie dzięki nieporadności rywali. 8 porażek to przecież dosyć sporo jak na sezon mistrzowski. Hening Berg ma więc nad czym pracować, by w kolejnym sezonie jeszcze bardziej zdominować rodzime rozgrywki i jednocześnie oddzielić się grubą kreską od Jana Urbana. Czytaj dalej